AdminPTA | Odsłony: 3907

  

Astrologia i jej powrót do korzeni – wspomnienia z IV Konferencji PTA

Mirosław Czylek

 

W dniach 18 – 19 października 2014 roku odbyła się czwarta konferencja Polskiego Towarzystwa Astrologicznego pod nazwą „Jak na górze, tak na dole”. Tytuł konferencji nawiązuje do starożytnego tekstu Tabula Smaragdina, znanego w polskim tłumaczeniu jako Tablica Szmaragdowa, do czego odniosła się Maria Pieniążek we wspólnym wykładzie z Leonem Zawadzkim. Oto część tego tekstu:

 To jest prawdą, całą prawdą, na pewno i bez kłamstwa:

To co jest na dole, jest takie jak to, co jest na górze; a to co jest na górze, jest takie jak to, co jest na dole. Poprzez to dokonują się wszelkie cuda”.

Ile cudów było na tej konferencji? Jednym z nich bez wątpienia był fakt uczestniczenia w wykładach gości, którzy – choć astrologią się codziennie nie parają – to w astrologicznym dialogu intelektualnym aktywnie swój udział wzięli. Przedstawiona została teoria astronomiczna, w dyskursie metafizycznym na wykładzie prof. Wojciechowskiej o Wincencie z Beauvais, w której to padły takie kwestie: „Mówi się, że gwiazdy nie mają własnego światła, tylko odbijają się od Słońca”, „Bóg liczy ilość wszystkich konstelacji, nadając im nazwy”, „Wszystko powstaje z wód, także ciała gwiezdne”. Następnie pojawiła się bardzo ciekawa opowieść czerpiąca z mitologii perskiej, w której liczący sobie 12 tysięcy lat świat został tak stworzony, że powstał z kropli Raka, czego konsekwencją jest horoskop świata, ustanowiony na dziewiętnastym stopniu tegoż znaku, będącego manifestacją kardynalnej jakości wodnej. Sądziłbym jednak, że część uczestniczek wykładu dr Elżbiety Wnuk-Lisowskiej najbardziej zaintrygowała symbolika Saturna „mieszkającego w końcówkach kobiecych włosów” (... a kto nie słyszał, niech idzie do fryzjera, może ten zdradzi pradawną tajemnicę).

 

Horoskop konferencji (18.10.2014; godz. 09:12), która miała miejsce pomiędzy dwoma październikowymi zaćmieniami Księżyca i Słońca, nie był lekki, łatwy i przyjemny. Spoglądając na dość wymowną kwadraturę Księżyca, będącego w niezwykłej bliskości do pierwszodomowego Saturna, być może zdawaliśmy sobie sprawę, że natura czasu i konieczności jest bardzo silnie zakorzeniona w tradycji astrologicznej. Nie zdziwiły zatem słowa z wykładu o astrologach perskich, w których nawet największa mądrość i największa inteligencja nie są w stanie powstrzymać wyroków przeznaczenia. Przedstawienie fatalizmu historycznego miało również miejsce we wnoszącym dużo hartu ducha i ożywienia wykładzie prof. Joanny Komorowskiej, z którego to dowiedzieliśmy się, że to co najlepsze już  jest za nami, bo po przedostatniej i stosunkowo przyjaznej epoce Wenus nastała epoka Merkurego. No, ale nic dziwnego, skoro zaczęliśmy od Saturna, w której panowała ogólnie pojmowana dzicz, a upadku obyczajów nie było tylko dlatego, że te nie zdążyły się jeszcze na świecie objawić.

 

Pewnie niektórzy Czytelnicy zastanawiają się, czy wykładowcy i słuchacze nie spotkali się w celu zbiorowego samoumartwiania? Nic bardziej błędnego, po prostu astrologia współczesna, podobnie jak kultura współczesna (a może i antykultura?) zabroniły nam podejmować poważnych rozmów o poważnych sprawach, skupiając się na wesołych korzyściach płynących z uprawy poletka astrologicznego. Bardzo potrzebny zatem wydaje się być głos Ewy Kornafel, która przedstawiła mnóstwo horoskopów „nadwrażliwców”, którzy zmagali się z życiem na różne sposoby (m.in. Virginia Woolf, Juliusz Słowacki, Andrzej Sikorowski). Momentami dramatyczny był też wykład Jakuba Ruszkowskiego o problemach zdrowotnych i kryzysach, które nie zawsze kończą się tak, jak byśmy sobie tego życzyli.

 

Z subiektywnego punktu widzenia obserwatora najbardziej zapadły mi w pamięć słowa Jarosława Gronerta, w których wyraził on pewne rozczarowanie wiedzą astrologów, która nie znajduje praktycznej recepcji po stronie „władców tego świata”. W znakomitym i obfitującym w sporą ilość precyzyjnych wyliczeń i dat opracowaniu pojawiły się sugestie, że obecny okres czasu (w szczególności 2012-2015), to zwrot historyczny, który będzie się dla Polski jeszcze bardzo długo brzemienny w skutki. Dowodem czego może być np. pełny cykl progresywnego Słońca (365 lat), który powtórzył pętlę czasową związaną z wydarzeniami na Ukrainie (1648: powstanie Chmielnickiego; 1648+365=2013: rewolucja na Majdanie i obalenie urzędującego prezydenta), czy też samej Polsce (1830: powstanie listopadowa; 1830 + 183 – pół obiegu Słońca = 2013?). Obserwacjom historycznym towarzyszyły także obiegi Plutona, Neptuna i Urana, nałożone na cykl progresywnego Księżyca horoskopu Polski (15.04.966; godz. 10:41, Gniezno, Ascendent: 15° 53′ Lwa).

 

Liczb i dat było podczas tej konferencji naprawdę sporo, że było co przypominać. Oprócz wielu cykli planetarnych można było śmiało uznać, że matematyka wśród wielu astrologów cieszy się niezwykłą estymą. Światosław F. Nowicki bardzo ciekawie opowiedział o układach trzynastkowych we wzajemnych relacjach Neptuna i Plutona. Margot Graham próbowała w metodyczny sposób przedstawić prędkość węzłów księżycowych, które miewają tendencje do nagłego przyspieszania lub spowalniania własnego ruchu. Jednakże najwięcej o liczbach usłyszeliśmy na wykładach zagranicznego gościa, Rafaela Gil Branda, wspartego polskim tłumaczeniem Agnieszki Ledwoń. Zasadniczo okazało się, że Wszechświat Astrologów to nie jest wizja ezoterycznego artysty z płonącego teatru, ale doskonała liczba, czerpiąca najlepsze wzorce ze szkoły pitagorejskiej. Mowa była o Złotej Proporcji, określonej liczbą phi, o przybliżonej wartości 1,62. Złoty Podział znajduje zastosowanie w geometrii, sztuce, architekturze, ale również w astrologii. Liczba 1,62 jest do tego stopnia użyteczna, że potrafi uzasadnić stopnie wywyższenia poszczególnych planet w horoskopie.

 

Na konferencji przedstawiony został również wspólny wykład o Michale Falkenerze i jego koncepcjach astrologicznych. Warto wspomnieć, iż wkrótce w Bibliotece PTA ukaże się szósta książka z cyklu, będąca ukoronowaniem wielomiesięcznej pracy redakcyjnej dr. Piotra Piotrowskiego i dr Sylwii Konarskiej-Zimnickiej.  Do historycznych osiągnięć starej tradycji polskiej astrologii nawiązał w swoim wykładzie Rafał T. Prinke, który opowiedział o Michale Sędziwoju.

 

Spróbujmy podsumować te dwudniowe obrady: było poważnie, ale na pewno nie ponuro. Było dostojnie: wręczona została nagroda im. Franciszka Prengla, którą uhonorowano wieloletnich propagatorów i nestorów polskiej astrologii: Leona Zawadzkiego i Marię Pieniążek. Było naukowo: świat astrologów nie został zamknięty w hermetycznych kręgu wzajemnej adoracji, tylko po raz kolejny pochylił się zarówno w stronę historycznych uwarunkowań, jak i współczesnych badaczy nauki i kultury. Było też po raz kolejny zaskakująco – znów okazało się, że poziom najwyższej wiedzy astrologicznej nie opiera się na podążaniu utartymi ścieżkami, ale wymaga odwagi poznawczej. Nie wiadomo, ile kropel wody musi jeszcze spaść na kamień, żeby wydrążyć nową przestrzeń, ale organizacja tego typu przedsięwzięć i spotkań jest niezwykle istotna, jeśli marzymy o powrocie astrologii do świata narzędzi służących poznaniu i duchowi. Dlatego każdy głos i każde ucho wspierające tego typu inicjatywy wydają się być niezwykle cenne.

 

Prof. Joanna Komorowska przedstawia horoskop świata wg Firmicusa Maternusa

 

Rafael Gil Brand o złotym podziale w astrologii

 

Światosław F. Nowicki o cyklach trzynastkowych Neptuna i Plutona

 

Tematem wykładu dr Elżbiety Wnuk-Lisowskiej była astrologia perska

 

Leon Zawadzki i Maria Pieniążek odebrali Nagrodę PTA im. Franciszka Prengla

 

Kategoria: Artykuły
Back to Top