Anna Frankowska | Odsłony: 12865

Spis treści

Astrologia harmoniczna to odmienna od tradycyjnej metoda obliczania i interpretacji horoskopu, dająca głębszą informację na temat psychiki człowieka i cyklów jego rozwoju. Pełen obraz osobowości daje zestaw wykresów, obliczany w ten sposób, iż tradycyjne, 360-stopniowe koło horoskopu, dzieli się kolejno przez 1,2,3,4,5 itd. Astrologia harmoniczna ma korzenie w tradycyjnej astrologii Wschodu i do dziś jest stosowana w astrologii hinduskiej. W Europie zagadnieniem podziałów harmonicznych zajmował się obszernie niemiecki astronom i matematyk, Johannes Kepler (1571-1630), a w XX w. rozwinęli ją m.in. szwajcarski astrolog Karl Krafft, angielscy astrologowie John Addey, Charles Harvey, Geoffrey Dean. Astrologia harmoniczna, w przeciwieństwie do tradycyjnej, nie uwzględnia położenia planet w znakach zodiaku oraz domach horoskopu. Podstawą interpretacji są odległości kątowe między planetami (aspekty) i midpunkty między nimi oraz osie Ascendent-Descendent oraz Medium Coeli-Immum Coeli. Jan Sar Skąpski, polski astrolog od 45 lat mieszkający w Vancouver, jest najbardziej znanym u nas astrologiem praktykującym astrologię harmoniczną.

ZAWÓD: ASTROLOG

Nie wkładam człowieka w ramki

Choć od 45 lat mieszka w Kanadzie, w Krakowie spędza kilka miesięcy w roku. Umawiamy się w jego mieszkaniu przy ulicy Lubicz. Zadbana, przedwojenna kamienica, krętymi schodami wchodzę na pierwsze piętro. Jan Sar Skąpski przedstawia się tak, jak przystało na rasowego astrologa: urodziłem się w tym domu 14 sierpnia 1929 roku, między godziną 23.08 a 23.11.

***

W pobliżu znajdowały się wówczas koszary. Kiedy się rodził, pod oknami wojskowa orkiestra grała marsza generalskiego.

– Domownicy potraktowali to jako wróżbę na przyszłość, ale jak widać generałem nie zostałem – śmieje się gospodarz głośnym, zaraźliwym śmiechem, i dodaje: – Poszedłem w całkiem innym kieunku, zostałem aktorem... Była jeszcze druga przepowiednia – czysto astrologiczna. Że Jaś albo nie dożyje dwóch lat, albo będzie żył bardzo, bardzo długo. – O ile się orientuję, wciąż jeszcze jestem związany fizycznie z tą formą istnienia – pan Jan znów wybucha donośnym śmiechem.

Wysoki, postawny, o mocnym, charakterystycznym głosie, ani się nie czuje, ani nie wygląda na swoje lata. – Aktorstwo, proszę pani, to nie zawód, ale choroba – zaczyna opowieść o swym życiu. – Człowiek stale funkcjonuje na dodatkowej dawce adrenaliny i gdy przyjdzie co do czego, gdy los się odmieni, trudno się z tej choroby wyleczyć. Jemu też było ciężko „się wyleczyć”, choć nie był wybitnym aktorem. Przepracował w tym zawodzie kilkanaście lat, grał głównie na prowincji, dość często zmieniał teatry, w latach 50. i 60. mieszkał w kilkunstu polskich miastach. Ale największym jego sukcesem okazał się nie teatr, lecz kabaret.

– Założyłem go w latach 60., w Zielonej Górze – opowiada. – Zyskał tak duże powodzenie, że miałem z jego powodu mnóstwo kłopotów, ponieważ okazał się bardziej popularny niż teatr, w którym wówczas pracowałem. Nad moją głową zaczęły gromadzić się chmury... Kiedy więc ojciec, który po rozwodzie z mamą wyemigrował do Kanady, zaprosił Jana w 1964 roku do tego kraju, aktor długo się nie namyślał. Miał przy tym świadomość, że to nie tylko rozstanie z ojczyzną, ale również z ukochanym zawodem. Nie mówił po angielsku i w kanadyjskim teatrze mógłby co najwyżej nosić przysłowiową halabardę, a trudno się skazywać na takie życie mając zaledwie 35 lat. Zamieszkali z żoną w jednym z najpiękniejszych miast świata –Vancouver. Żona, architekt, dobrze znająca język angielski, pracę znalazła bardzo szybko. Jan Sar Skąpski musiał siebie wymyśleć od nowa.

***


 

Pierwszą pracę znalazł w zakładzie fotograficznym, którego właścicielem był pewien Niemiec. Panu Janowi pracowało się tam całkiem dobrze – także dlatego, że znał język niemiecki – ale bardzo mało zarabiał. Wkrótce zaczął więc szukać innego zajęcia. Przypadkiem trafił do laboratorium produktów drzewnych przy uniwersytecie. Na tydzień, a został dziesięć lat. Jego praca polegała na tym, że pomagał studentom realizować badania, doświadczenia, eksperymenty wymagane do zrobienia prac dyplomowych. Student zgłaszał, jaki ma temat pracy i jaki chce zrobić eksperyment, a Jan Sar obmyślał szczegółowy projekt, załatwiał odpowiednią aparaturę, szukał firmy, która pomogłaby to wykonać itp. Na przykład ktoś robił dyplom o tym, jak udoskonalić belki konstrukcyjne zbudowane z takich mniejszych deseczek. Aby osiągnąć pożądany efekt, te deseczki trzeba było w odpowiedni sposób zgrzać, w bardzo wysokiej temperaturze. Student potrzebował w tym celu specjalnego piecyka – takiej minimikrofalówki. Dopracowanie szczegółów, znalezienie wykonawcy tego urządzenia było już zadaniem pana Jana. Z wydziału drzewnego przeniósł się na wydział geografii i tak, ku własnemu zdumieniu, przepracował na uniwersytecie w Vancouver ponad 20 lat, do samej emerytury.

– Wykonywałem zawód nietypowy, nieznany w Polsce – wspomina. – Właściwie sam go sobie wymyśliłem i udowodniłem, że jestem w laboratorium potrzebny. Specjalnie dla mnie utworzono etat, wszyscy byli dla mnie mili, nikt mnie nigdy nie pytał o dyplomy czy inne papierki. W Kanadzie liczy się tylko to, co człowiek rzeczywiście sobą reprezentuje, co naprawdę potrafi zrobić. Gdy dobrze pracujesz, akceptują cię z całym twoim bagażem kulturowym, religią, zwyczajami i to jest wspaniałe.

***

Kiedy pojawiła się w jego życiu astrologia? Przechowuje w pamięci „migawkę” z dzieciństwa – jak znajduje gdzieś w tym krakowskim domu, w którym teraz rozmawiamy, stare kalendarze z horoskopami, rycinami znaków zodiaku, jakieś urywkowe informacje... To wszystko. W socjalistycznej Polsce, jak wiadomo, wiedza ezoteryczna oficjalnie nie funkcjonowała w ogóle, nie wydawano żadnych książek, czasopism, nie było kursów ani dostępu do innych źródeł wiedzy. Jan Sar Skąpski znalazł to wszystko dopiero po przybyciu do Kanady. Nie potrafi wskazać konkretnej daty narodzin swojej astrologicznej pasji.

– Mógłbym tylko powtórzyć to, co kiedyś powiedział o sobie Vettius Valens, że „po wielu przeciwnościach życiowych, których powodem były głównie kobiety, zacząłem się zajmować astrologią”...

W Kandzie poznał grono kolegów – około dziesięć osób - którzy mieli do astrologii takie samo podejście, jak on, czyli byli pracowici, dociekliwi i wszystko chcieli badać samodzielnie. Rozumieli, że prawdziwa astrologia wymaga ciężkiej, żmudnej, długotrwałej pracy.

– Uważam, że jeśli ktoś nie włoży w tę dziedzinę co najmniej 10 lat pracy, to nie jest prawdziwym astrologiem – podkreśla Jan Sar Skąpski. – Zawsze powtarzam swoim uczniom, że ja daję im podstawy, a dalej muszą się uczyć sami. Przez całe życie. Bez końca – z książek, z horoskopów klientów i z własnego horoskopu także. Ten ostatni można studiować całe życie i zawsze jeszcze coś astrologa zaskoczy. Ileż było w jego życiu takich niezwykłych spotkań, gdy w horoskopie obcej osoby odnajdował świetnie znany układ planet z własnego horoskopu i obserwując swojego klienta, zastanawiał się: „A więc mnie tak ludzie postrzegają?” Fenomen astrologii polega także na tym, że to nie tylko ty się jej uczysz, ale także ona udziela ci lekcji. Jan Sar Skąpski zauważył z latami, jak mocno działa tu zasada, iż podobne przyciąga podobne. Otóż w różnych trudnych chwilach życia, na przykład w okresie, gdy się rozwodził, częściej pojawiali się w jego gabinecie klienci z problemami podobnymi do jego problemów czy też z horoskopem podobnym do jego horoskopu. Dzięki temu, wyjaśniając zawiłości cudzego życia, w gruncie rzeczy pomagał sobie.

***


 

Na początku lat 70. wstąpił wraz z całą grupą przyjaciół-astrologów do British Columbia Astrological Society. Został też redaktorem naczelnym kwartalnika „The Ecliptic”. Wkrótce wybrano go na wiceprzewodniczącego BCAS, a rok później – na przewodniczącego. Napisał w tamtych latach książkę „The Art of Mastering Astrology” i wiele artykułów do astrologicznych czasopism, prowadził kursy i warsztaty również w Polsce. – Stowarzyszenie skupiało członków z różnych miast, z całej Kanady, i o różnych poglądach na astrologię – opowiada. – Każdy członek był indywidualnością. Zapatrzeni w swoje badania, w swoje metody pracy, nie dbaliśmy o dopływ „świeżej krwi”, o wychowanie sobie następców, czego należy żałować. W końcu, w połowie lat 80., stwierdziliśmy, że co mieliśmy razem zrobić, to zrobiliśmy, że średnia wieku członków związku poszła zanadto w górę i stowarzyszenie samo się rozwiązało. Nie udało nam się stworzyć jakiejś szkoły astrologicznej, każdy wrócił do pracy w pojedynkę. Jan Sar Skąpski myślał wtedy, że astrolodzy są trudni do prowadzenia.

Dziś rozumie, że aby zajmować się tą dziedziną wiedzy, człowiek musi być indywidualnością, kimś bardzo niezależnym wewnętrznie. Jeśli chce się być astrologiem teraz, w tej rzeczywistości, do wielu wniosków trzeba dochodzić samemu, samemu trzeba zbudować w sobie taką pewność, że to, co się robi, jest słuszne. Mimo iż astrologia liczy sobie tysiące lat, nie ma tu autorytetów i gotowych wzorów do naśladowania. Bo funkcjonowanie tej wiedzy jest ściśle związana z warunkami, w których się ją stosuje, ze środowiskiem, wreszcie z własnymi życiowymi doświadczeniami, które nie muszą się pokrywać z doświadczeniami innego astrologa.

– Stosowanie przez lata tych samych reguł w niezmienionej postaci mogło być dobre przed wiekami, ale nie teraz, kiedy życie stale się zmienia – mówi Jan Sar Skąpski. – Jakże łatwo było być astrologiem w średniowieczu! Przeciętna życia mężczyzny wynosiła wtedy około 35 lat, kobiety często umierały w połogu nie dożywając nawet dwudziestki. Podstawą funkcjonowania człowieka była rodzina, mało kto wyjeżdżał z domu, chyba że na wojnę... Posługując się kilkoma ledwie regułami, astrolog był w stanie trafić bez pudła we właściwą przepowiednię.

Dziś, gdy zmiany w życiu następują tak szybko, że nie wszystkie nawet zapamiętujemy, astrologia nie zmieniła podstawowego mechanizmu funkcjonowania, ale stawia przed astrologami zupełnie nowe wyzwania. Na przykład analizując przeszłość swoich klientów, Jan Sar Skąpski sięga do czasu sprzed ich narodzin. Nie raz się bowiem przekonał, że nastrój, wahania, silne przeżycia matki z czasu ciąży był przyczyną poważnych problemów w dorosłym życiu jej dziecka. Samo uświadomienie człowiekowi tego faktu rozpoczyna proces odzyskiwania poczucia własnej wartości czy innej autoterapii. A co przyszli astrologowie ujrzą za 20, 30 lat w przedurodzeniowych horoskopach osób poczętych in vitro?...

***


 

Astrologia harmoniczna tym się różni od tradycyjnej, że nie uwzględnia znaków zodiaku i domów horoskopu. Wychodzi z założenia, iż sam rozkład planet, wzajemne między nimi powiązania, a zwłaszcza midpunkty, dają wystarczająco dużo informacji. – Przestudiowałem dokładnie astrologię, całą jej historię, problematykę znaków i domów horoskopu. Ostatecznie wybrałem astrologię harmoniczną, bo jest logiczna, spójna, klarowna i daje konkretne wyniki – mówi Jan Sar Skąpski. – Zresztą horoskop bez znaków zodiaku i domów nie jest moim pomysłem. Zajmował się nim choćby Johannes Kepler, a mnie zainspirowała kosmobilogia XX-wiecznego niemieckiego astrologa Reinholda Ebertina. Podchwycili ten trend także inni astrologowie XX wieku, między innymi Michel Gauquelin, który kilkadziesiąt lat temu zyskał sławę dzięki badaniom statystycznym dotyczącym wpływu planet na karierę zawodową.

Horoskop harmoniczny nie przepowiada przyszłych zdarzeń, lecz pokazuje człowiekowi jego potencjały, możliwości działań i wyborów, śledzi cykliczne przebiegi planet, które powtarzaja się kilka razy w życiu. – To mapa potencjałów energetycznych i cyklicznego rozwoju człowieka – tłumaczy Jan Sar Skąpski. – Gdy po wielu latach dochodzi do powtórzenia jakiegoś układu planet w pani horoskopie, to jest tak, jakby pani słyszała na nowo starą melodię sprzed lat, ale już w innych warunkach, na innym etapie rozwoju. Można teraz naprawić stare błędy, uzupełnić to, co podczas poprzedniego cyklu przegapiliśmy, na co nie było czasu.

Ten nurt astrologii, który praktykuję nazwałem astrologią kognitywną, czyli astrologią procesów świadomych. Na bazie zdarzeń i doświadczeń z przeszłości pokazuję człowiekowi jego perspektywy rozwoju, obszary przyszłych możliwości, decyzji, działań, ale także pomagam pogodzić się z przeszłością, wyjaśniam mechanizmy dawnych traum i niepowodzeń. Pewien mój uczeń został wychowany przez babcię, bo rodzice byli zbyt młodzi, by się nim zajmować. Bywa u mnie na konsultacjach dziewczyna, którą mama zastawiła w dzieciństwie i wyjechała do pracy zagranicę... Dzieci zawsze czerpią wzór z rodziców – pozytywny lub negatywny. Gdy nie wychowują ich w dzieciństwie rodzice, nie potrafą prawidłowo funkcjonować w dorosłym życiu, nie potrafią sami być rodzicami. Rzeczą astrologa jest wytłumaczyć, jak dany problem powstał, doprowadzić do wewnętrznej zgody człowieka z samym sobą , do zostawienia przeszłości poza sobą, aby móc normalnie żyć i iść do przodu. Na konsultacje przychodzą nieraz ludzie, dla których patologia i nienormalność są codziennością. Oni nawet nie wiedzą, że to, co mają wokół jest niewłaściwe, więc nie próbują się temu przeciwdziałać. I to też jest sprawa astrologa powiedzieć: „Żyj inaczej, masz możliwości”. Ja nie mówię ludziom: „Ty jesteś Baran, więc za rok czeka cię to i to”, nie podchodzę do astrologii mechanicznie, nie zamykam człowieka w ramki. Jeśli trafia do mnie ktoś, komu w dzieciństwie wmówiono, że się do czegoś nie nadaje, sprawadzam w horoskopie, czy rzeczywiście tak jest. Jeśli naprawdę się nie nadaje, znajduję takie pole aktywności, na którym ten ktoś może osiągnąć sukcesy. Każdy horoskop daje wiele możliwości, o wiele więcej niż człowiek jest w stanie wykorzystać. Zadaniem astrologa jest wyłapać i wskazać te, które człowiek może praktycznie zrealizować. Od astrologa klient powinien wyjść podbudowany, pełen wiary w samego siebie. Dobra rozmowa o horoskopie to wspaniała psychoterapia; lepsza od tej w gabinecie psychologa, bo prowadzona nie w oparciu o to, co człowiek sam o sobie opowiada, lecz w oparciu o konkretny materiał astrologiczny, z którym można odbywać wędrówkę w czasie.

Pan Jan Sar Skąpski odpowiada na wszelkie pytania dot. stosowanych przez niego metod. Pytanie można wysłać na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..

Kategoria: Artykuły
Back to Top